______________________________________________________________________________
Ten czas kiedy ja i Uruha chodziliśmy razem na romantyczne spacery. Kochałem go czy może kocham bo mimo tego że już nigdy nie będziemy razem nadal wspominam nasze wspólne chwile kiedy śmialiśmy się. Zdradziłem go. Nie miałem pojęcia, że posunie się do takich głupot. Dwa dni przed jego odejściem, upiłem się i przespałem z Ruki'm. Zrobiłem to tylko dla tego, że byłem pijany a Ruki potrafił mnie mocno podniecić. Kochając się z nim nie myślałem o tym co robię i o tym, że bardzo zranię Uru. Sam mu się przyznałem a wtedy kazał mi tylko wyjść z domu. Posłuchałem chociaż kiedy umierał zdałem sobie sprawę, że źle wtedy zrobiłem. Zaraz po moim wyjściu chłopak rozmontował maszynkę do golenia i wyciął sobie na ręku moje imię. Dostrzegłem to dopiero kiedy umierał. Następnego dnia widziałem go w sklepie. Nie wydawał się być ani trochę zdołowany. Nie spojrzał na mnie, no może czasem ukradkiem. Dzień później obudził mnie telefon od Kai'a. Powiedział mi, że Uru leży w szpitalu w stanie krytycznym. Szybko pojechałem do szpitala i przedstawiłem się jako najbliższy przyjaciel. Bez problemu zostałem wpuszczony do sali, w której leżał. Widok Kouyou podłączonego do tysiąca kabli był okropny mimo tego, że byłem seme i tak płakałem. Usiadłem obok z nadzieją, że mnie słyszy wspominałem początki naszego chodzenia. Wspólne wyjście do kina i seks w publicznej toalecie. Po godzinie chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie. Nie mógł nic powiedzieć. Lekarka powiedziała, że został potrącony przez szybko jadący samochód i cudem przeżył. Siedziałem u niego całą noc, a kiedy spał cicho płakałem. Obwiniam siebie za to co się stało. Gdybym go pilnował na pewno nie wpadł by pod ten jebany samochód! Kolejnego dnia Uru obudził się i zaczął dusić. Szybko wezwałem lekarza. Robili mu coś a ja cały czas mocno trzymałem go za rękę i co jakiś czas sprawdzałem EKG. Kiedy jego serce biło coraz wolniej spojrzałem na niego on na mnie widziałem, że płacze. Prosiłem, żeby nie zamykał oczu, żeby mnie nie zostawiał. Płakałem on też.Po kilku minutach usłyszałem tylko pisk EKG i widziałem, że Kouyou zamyka oczy a jego ciało staje się bezwładne. Jeszcze chwilkę prosiłem, żeby go uratowali ale było już za późno. Odszedł i już nigdy nie wróci. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Bez niego nic nie ma sensu. Chciałbym do niego dołączyć ale nie umiem się zabić. Po prostu nie potrafię. PRZEPRASZAM URU-CHAN ! ;__;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz